czwartek, 14 listopada 2013

Żółte taksówki w Nowym Jorku


Wyobraźmy sobie taką scenę: przepięknie ubrana brunetka, w pełnym makijażu i trwałej wyciąga swoją elegancką rękę, cała glamur i dżezi. Rękę wyciąga bardzo elegancko, tak że delikatnie obsuwa się mankiet bardzo drogiego płaszcza. Piździ jak w Kieleckim, ale jej włosy są idealnie ułożone. Kieleckie nie istnieje już od 1990, ale w Nowym Jorku, bo tam właśnie odbywa się ta scenka, ruch mas powietrza jest z jakiegoś powodu porównywalny. Wyciągnęła rękę, a na ten znak zatrzymała się nowojorska taksówka. Wsiadła do środka, teraz widzimy zbliżenie na jej twarz, mam zamyślony grymas, który można przyrównać do smell the fart act, Joeya z Friends. Wiemy już, że coś się dzieje. Wyciąga telefon, a wtedy rozumiemy już, że świat jest zagrożony, że ona właśnie go ratuje, że tak naprawdę nie jest dobrze ubraną brunetką, ale superszpiegiem. Znamy ten scenariusz. Mamy też pewność, że taksówka jest żółta.