Mamy XXI wiek, a cały czas są ludzie,
którzy na tatuaże spoglądają, jak na symbol antychrysta. O co im
chodzi? Sztuka tatuowania jest stara, jak świat i w niektórych
miejscach jest nawet uważana za świętość, dlaczego więc w niby
tolerancyjnych społeczeństwach nie można mieć tatuażu wraz z
pełną świadomością, że nikt nie będzie tego oceniał?
Rozumiem, że skojarzenia nie są
najlepsze – tatuaż więzienny, tatuaże marynarskie czy w końcu
tatuaże SS (tatuaże z grupą krwi, ogólnie cholernie ciekawa
historia). Ale umówmy się, to już przeżytek – dzisiaj tatuaż
to przede wszystkim forma wyrazu, a to co robią niektórzy
tatuażyści spokojnie mogę nazwać sztuką. Przez duże S. W
porównaniu do sztui konceptualnej, profesjonalnie zrobiony tatuaż
jest arcymistrzostwem.
Wystarczy porównać fotki poniżej i
odpowiedzieć sobie na pytanie: co bardziej zasługuje na miano
sztuki?
losowo wybrany tatuaż |
Fontanna - Marcel Duchamp, sztandarowe arcydzieło awangardy francuskiej |
Nie chcę być hipokrytą – sam się
jeszcze nie podziarałem, Myślę, że to tylko kwestia czasu. Wydaje
mi się jednak, że do tego trzeba się psychicznie przygotować.
Znam ludzi, którzy mieli tatuaże z promocji. Którzy zgadzali się
podziarać, żeby znajomy się poduczył. Albo, którzy wytatuowali
sobie wzory, które nie miały dla nich najmniejszego znaczenia. Nie
do końca rozumiem takie podejście i dla mnie jest to skrajna
głupota.
Czym innym będzie wyrażanie siebie i
nanoszenie na swoje ciało wzorów, które faktycznie coś dla nas
symbolizują. Jakiś czas temu dwójka moich dobrych znajomych
sprawiła sobie doskonale zaplanowane tatuaże. Wyglądają świetnie,
a oni sami są niesamowicie zadowoleni z efektu. Pojawił się u nich
nieco inny syndrom – oboje już planują z wypiekami na twarzy
kolejne dziary. Chcą na to poświęcić spory kawałek swojego
ciała. Słyszałem, że jest coś takiego jak uzależnienie od
tatuowania. Większość ludzi, których znam, a którzy zdecydowali
się na tatuaż, nie skończyła na jednym. Jestem ciekaw jak to
faktycznie wygląda? Stąd pytanie do wszystkich wydziaranych
czytelników: czy obserwujecie u siebie podobne uzależnienie? Czy
jeden tetuaż wystarczy czy jeśli już się zacznie to jest to
rozpędza się to jak kula śniegowa i trudno przestać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz