niedziela, 20 października 2013

Czy łatwo się uzależnić od tatuowania?

Mamy XXI wiek, a cały czas są ludzie, którzy na tatuaże spoglądają, jak na symbol antychrysta. O co im chodzi? Sztuka tatuowania jest stara, jak świat i w niektórych miejscach jest nawet uważana za świętość, dlaczego więc w niby tolerancyjnych społeczeństwach nie można mieć tatuażu wraz z pełną świadomością, że nikt nie będzie tego oceniał?



Rozumiem, że skojarzenia nie są najlepsze – tatuaż więzienny, tatuaże marynarskie czy w końcu tatuaże SS (tatuaże z grupą krwi, ogólnie cholernie ciekawa historia). Ale umówmy się, to już przeżytek – dzisiaj tatuaż to przede wszystkim forma wyrazu, a to co robią niektórzy tatuażyści spokojnie mogę nazwać sztuką. Przez duże S. W porównaniu do sztui konceptualnej, profesjonalnie zrobiony tatuaż jest arcymistrzostwem.

Wystarczy porównać fotki poniżej i odpowiedzieć sobie na pytanie: co bardziej zasługuje na miano sztuki?
losowo wybrany tatuaż

Fontanna - Marcel Duchamp, sztandarowe arcydzieło awangardy francuskiej
Nie chcę być hipokrytą – sam się jeszcze nie podziarałem, Myślę, że to tylko kwestia czasu. Wydaje mi się jednak, że do tego trzeba się psychicznie przygotować. Znam ludzi, którzy mieli tatuaże z promocji. Którzy zgadzali się podziarać, żeby znajomy się poduczył. Albo, którzy wytatuowali sobie wzory, które nie miały dla nich najmniejszego znaczenia. Nie do końca rozumiem takie podejście i dla mnie jest to skrajna głupota.

Czym innym będzie wyrażanie siebie i nanoszenie na swoje ciało wzorów, które faktycznie coś dla nas symbolizują. Jakiś czas temu dwójka moich dobrych znajomych sprawiła sobie doskonale zaplanowane tatuaże. Wyglądają świetnie, a oni sami są niesamowicie zadowoleni z efektu. Pojawił się u nich nieco inny syndrom – oboje już planują z wypiekami na twarzy kolejne dziary. Chcą na to poświęcić spory kawałek swojego ciała. Słyszałem, że jest coś takiego jak uzależnienie od tatuowania. Większość ludzi, których znam, a którzy zdecydowali się na tatuaż, nie skończyła na jednym. Jestem ciekaw jak to faktycznie wygląda? Stąd pytanie do wszystkich wydziaranych czytelników: czy obserwujecie u siebie podobne uzależnienie? Czy jeden tetuaż wystarczy czy jeśli już się zacznie to jest to rozpędza się to jak kula śniegowa i trudno przestać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz