Wyobraźmy sobie taką scenę:
przepięknie ubrana brunetka, w pełnym makijażu i trwałej wyciąga
swoją elegancką rękę, cała glamur i dżezi. Rękę wyciąga
bardzo elegancko, tak że delikatnie obsuwa się mankiet bardzo
drogiego płaszcza. Piździ jak w Kieleckim, ale jej włosy są
idealnie ułożone. Kieleckie nie istnieje już od 1990, ale w Nowym
Jorku, bo tam właśnie odbywa się ta scenka, ruch mas powietrza
jest z jakiegoś powodu porównywalny. Wyciągnęła rękę, a na ten
znak zatrzymała się nowojorska taksówka. Wsiadła do środka,
teraz widzimy zbliżenie na jej twarz, mam zamyślony grymas, który
można przyrównać do smell the fart act, Joeya
z Friends. Wiemy już, że coś się dzieje. Wyciąga telefon, a
wtedy rozumiemy już, że świat jest zagrożony, że ona właśnie
go ratuje, że tak naprawdę nie jest dobrze ubraną brunetką, ale
superszpiegiem. Znamy ten scenariusz. Mamy też pewność, że
taksówka jest żółta.
Nie
wiem czy Nowy Jork jest najwspanialszym miastem świata. Nie wiem,
nie byłem. Skąd znam kolor taksówek? To proste, jest on już
marką, rozpoznawalną na całym świecie. Z pewnością dużo
silniejszą, niż Toruńskie Pierniki, oscypek, a porównywalną do
double-deckerów i Wieży Eiffel'a. Czym się więc emocjonować?
Przecież to, co piszę jest oczywiste. No właśnie, a gdzie zaczyna
się granica oczywistości?
Gdzie
zaczyna się realny obraz miejsc, ludzi, czasów i dlaczego nigdy nie
jest oczywisty. Pytając losowo napotkanego obcokrajowca o
najpiękniejsze polskie miasto, mamy 90% szans, że odpowie nam:
Kraków, Kraków jest piękny, chcę tam pojechać. Skąd bierze się
fenomen tego miasta, które jeszcze 60 lat temu było niczym przy
Lwowie? Marketing i budowanie marki. Doskonale wypromowana marka jest
oczywista i staje się częścią tradycji, tak jak Kevin
sam w domu, na Polsacie w Boże
Narodzenie. Trzeba jednak pamiętać, że nic nie jest oczywiste.
Wydaje
nam się, że znamy jakieś miejsce, bo widzieliśmy je sto razy w
TV, sieci czy gdziekolwiek, tylko nie na żywo. Może o nim
czytaliśmy. Miejsce to zresztą pikuś. Zastanówmy się nad
oczywistymi ideami. Stany są największą potęgą Świata. Skąd
znamy ten stereotyp? Mają wielką armię (nie potrafi poradzić
sobie z Afganistanem, Irakiem, Iranem), superszpiegów (nie potrafią
odnaleźć Snowdena i Assangea, w przeciągu ostatnich 5 lat opinia
publiczna dowiedziała się o większej ilości ich tajnych operacji,
niż w przeciągu całej historii ich trwania), są najbogatszym
krajem świata (PKB na 1 mieszkańca jest niższe o połowę, niż w
Norwegii), a ich prezydent jest najmądrzejszym człowiekiem na
świecie (ok, w to nikt nie wierzy, ale chciałem tutaj napisać, że
Busz prawdopodobnie nie potrafił samodzielnie zawiązać butów).
Skąd więc nasze przekonanie o ich potędze? Z pewnością są
obecnie najbardziej wpływowym krajem na świecie, ale ich potęga
wcale nie jest oczywista, ani pewna. To amerykańskie filmy zbudowały
obraz potęgi Stanów. Obraz, który my łykamy jak młode pelikany
błoto.
Nas
nie dziwi, że w Stanach świat jest ratowany 24h/dobę. Można
trząść się ze strachu przed doskonale wyszkolonym wywiadem, ale
uspokoję was. Superszpiedzy nie istnieją. Nie ma doskonale
wyszkolonych specjalistów, w żadnej branży – są tylko ludzie,
którzy bardziej lub mniej pasują do zajmowanego stanowiska.
Do
czego zmierzam – nie dajmy sobie wciśkać ciemnoty, budując
wyobrażenia o świecie, oparte na popkulturowej papce. Do takich
wyobrażeń należą: republika demokratyczna to najlepsza forma
rządów, rząd i korporacje są zarządzane przez doskonale
wyspecjalizowanych fachowców (nikt nie uwierzy w to w Polsce, ale
można to rozciągnąć na inne kraje), Państwo jest narzędziem
sprawiedliwości społecznej, dobre uczynki zawsze się opłacają,
wygrywa ten kto na to zasługuje, sztuka współczesna jest genialna,
tylko my nie potrafimy dostrzec jej piękna (gorzej jeśli ktoś je
dostrzega), jeśli jakiś człowiek się czymś zajmuje, to znaczy,
że wie co robi.
Ale do
czego zmierzam: rzeczywistość, w której żyjemy jest jak mydlana
bańka znaczeń. Jedyny sens, który można z niej wydobyć i uznać
za oczywisty jest taki, że to my sami je stwarzamy. Budujemy
stereotypy i mity, żeby nie się nie pogubić. Świat jezcze do
niedawna był taki, jak wymagała tego zachodnia ekonomia, wielki
biznes i olbrzymi aparat państwowy. Teraz monopol na władzę
symboliczną został uszczknięty, a być może rozbity – powodując
tylko tyle, że powstały nowe instytucje mitotwórcze. Niebawem
powstaną nowe stereotypy i wyobrażenia. Zmieniając, wypaczając,
przeobrażając te, w których żyliśmy do tej pory – budujmy je
mądrze. To troche jak Nietzscheańska pogoń za prawdą. Mamy tę
przyjemność żyć w ciekawym momencie dziejowym, w którym stary
paradygmat odchodzi do lamusa. Taksówki w Nowym Jorku sa wisienką
na torcie. Mam nadzieję, że jeszcze długo pozostaną żółte.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz