Holistyczne ujęcie w transgresyjnym systemie postrzegania postmodernistycznych racji płynnego społeczeństwa to idealny przykład na syntezę ponadczasowości z tymczasowością. Oczywiście analizując problem ze strony otwartości systemowej, w szczególności dla systemów o raczej zamkniętej strukturze, możemy dojść do innych wniosków bardziej ogólnych, które rozmywają całokształt poglądu na sprawę, ale w kontekście dynamiki zmian sprawa wygląda zupełnie inaczej. Jeśli wejrzymy w wewnętrzną strukturę jakiegokolwiek problemu, zachowując instynktowną czułość postrzegania, możemy zmienić nasz punkt widzenia, w zależności od naszych prerogatyw poznawczych. W skrócie: społeczeństwo kształtuje jednostkę, a jednostka kształtuje społeczeństwo.
Powyższy akapit jest gówno wartym
stekiem bzdur. Fajnie brzmi. Nie ma sensu. Hermetyczny język jest
czymś, czego żadna zamknięta, wyspecjalizowana grupa nie może się
pozbyć. Jest cudowną barierą, która tworzy wrażenie
profesjonalizmu i mocnej podbudowy teoretycznej. Jest konieczny, ale
niesie za sobą pewne niebezpieczeństwa. Bo gdzie w rozbudowanych
wypowiedziach teoretycznych kończy się sens?
Prawda jest taka, że każdy w miarę
inteligentny człowiek jest w stanie wyciągnąć z powyższego
jakieś przemyślenia. Każde będą inne. I tutaj pojawia się
pierwszy problem – obecne pojęcia używane w humanistyce są zbyt
pojemne: obrosły znaczeniami, jak kamień mchem. Nieosadzone w
kontekście tracą cały swój sens. Zresztą niewiele sensu
pozostało w wyrazach takich jak społeczeństwo, kultura,
postmodernistyczny, nowoczesny, globalny, globalizacja, kapitalizm,
socjalizm itp. Nie dlatego, że mają zbyt mało znaczeń. Mają ich
zbyt wiele. Sam złapałem się na tym, że nadużywam powyższych –
oczywiście, z reguły wiem, co chcę powiedzieć, ale zastanawia
mnie czy czytelnicy odczytują to co mówię podobnie jak ja. Być
może to przerost ilości znaczeń jest głównym problemem
współczesnego myślenia humanistycznego. Trudno o rozsądną
analizę rzeczywistości, z aparatem pojęciowym zbudowanym na
symbolach. Równie wiele znaczenia, co powyższy tekst będzie miało:
Zakazany owoc, wąż, przestrzeń, kobieta, las, poznanie, inicjacja, nieposłuszeństwo, odzież wierzchnia.
Można nie zauważyć w powyższym
zbiorze słów żadnego sensu. Można w końcu zbudować na nich
historię o królewnie Śnieżce, malarstwie renesansowym, czerwonym
kapturku, dzieciach z dworca zoo. Czyżbym pominął jedną z
opowieści, bardzo wyraźnie zapisanej w judeochrześcijańskim
kodzie kulturowym? Prawda jest taka, że widzimy co chcemy.
Ze smutkiem muszę przyznać, że
bardziej precyzyjne od niektórych tekstów naukowych, czy prób
sztuki współczesnej stają się wypowiedzi Pieseła
(https://www.facebook.com/piesel.wow):
wow, wygnanie takie z raju, ciało takie gołe, kara taka słuszna, wąż taki sprytny
wow, królewna taka piękna, tyle niebezpieczeństwa, owoce takie słodkie, wiedźma – nie uszanowanko, end taki happy
wow, uśmiech taki tejemniczy, tajemnica tak bardzo, kod taki leonarda, wiele uszanowanka
Nie musimy nawet oglądać
uśmiechniętego pyszczka tej przeuroczej bestii – po prostu wiemy
o co chodzi. I znowu pojawia się problem kontekstu – nie da się
poza niego wyjść. Mogę jedynie apelować dla wszystkch piszących,
żeby był on zawsze twardy. Trudno intelektualnie pływać na
solidnej kontekstualnej podbudowie.
Problem nie jest nowy, interesujące
eksperymenty myślowe (bo naukowymi niestety bym ich nie nazwał)
przeprowadzali: Alan Sokal,
a na polskim gruncie Tomasz Witkowski.
Obaj napisali bzdurne, pseudonaukowe artykuły i wysłali je do
publikacji w szanowanych magazynach naukowych. Oba sie ukazały i
wywołały burzę.
Żeby było zabawniej można
wygenerować swój tekst postmodernistyczny (tylko wersja en),
jak również możemy generować poezję.
I nie piszę tutaj o tym, że my ludzi, jesteśmy atakowani przez
technokratyczny paradygmat (technokracja i paradygmat– kolejne
słowa klucze). Śmiem twierdzić, że ten generator jest lepszy od
wielu uznanych artystów (może
gdyby korzystał z niego np. Popek, kiedy wchodził do klatki, jego
teksty miałyby więcej głębi). I znów pytanie: na czym mamy
opierać swoje wypowiedzi, nawet bardzo celne, jeśli nasz język
został pozbawiony sensu?
Stąd moje poszukiwania – czy można
jeszcze wyrazić cokolwiek, szczególnie w humanistyce, nie
zahaczając o śmieszność albo właśnie o brak sensu?
Niebezpieczeństwa, jakie idą za
rozmywanie znaczeń są właściwie oczywiste, ale warto napisać o
nich wprost. Wraz z technokratyzacją (słowo klucz) idzie możliwość
generowania wszystkch tekstów: od poezji, poprzez notki prasowe,
prace naukowe (zresztą ładnie opisał to Orwell w 1984, ale w 1949
– bardzo eleganckie, umyślne rozmycie znaczeń). Dalej jestem
pewien, że generować będzie można za kilkanaście lat inne teksty
kultury – filmy, muzykę, fotoalbumy już można. Wiąże się to z
całkowitym upadkiem znaczenia humanistyki, bo pozwole sobie na
truizm, ale tworzenie bez większego sensu, będzie tylko
bezsensownym bełkotem grupy pierdzieli, którzy uważają się za
artystów.
Doprowadzi to w konsekwencji do utraty
zaufania wobec instytucji kulturotwórczych (o ile jeszcze takowe
funkcjonuje – podważają je czołowi twórcy, tacy jak Banksy –
awangardowiec, który został przejęty przez mainstream, pomimo, że
sam się go zapiera i kpi z niego przy każdej okazji; czy cały nurt
sztuki współczesnej, począwszy od fontanny Duchamp'a i czarnego
kwadratu na białym tle – chociaż trudno powiedzieć, jak wiele
oni mają do siebie dystansu).
Spieszę z pomocą – jest ratunek.
Nie będzie może rewolucyjnym rozwiązaniem, ale z pewnością jest
deficytowym – zachowajmy zdrowy rozsądek. Oto kilka zasad, które
nazwę nieskromnie Brzytwą Dachowca (przez szacunek z dużych
liter).
- Nie nadużywajmy naukowego słownictwa – uprośćmy język (a moglibyśmy go symplifikować), którym się posługujemy do takiego, który będzie dla nas całkowicie zrozumiały. Obdzierając tekst z pseudonaukowego bełkotu łatwiej przyjdzie nam zorientować się kiedy kręcimy się w ontologicznym błędnym kole.
- Dbajmy tym samym o zachowanie wagi intelektualnej tekstów (nie tylko tych pisanych), ale zachowując jak największą ich przejrzystość. Paradoksy myślowe są mile widziane, oie nie zachaczają o banał.
- Używajmy jak najmniej słów kluczy, o których wspominałem. Wykorzystujmy je wtedy, kiedy są koniecznie potrzebne i wyjaśniajmy dokładnie kontekst, w którym są osadzone. Dobitność czy wulgaryzacja są milsze mojemu oku, niż pseudointelektualizm.
Pragnę jeszcze
polecić tekst, który spełnia większość wymogów naukowości i
stanowi doskonały przykład użycia wysokiej inteligencji do
zsyntezowania porozrzucanych w różnych tekstach kultury faktów i
zbudowania na nich teorii naukowej. Co prawda sam temat jest
absurdalny, ale jest to ciekawsze niż pseudointelektualne wypociny.
Język jest prosty, ale waga myśli duża, chociaż dziwnie
ukierunkowana. Cud malina.
En i pl.
Na koniec bonus:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz