niedziela, 13 października 2013

Gdzie iść na randkę? Część pierwsza, wśród huku wystrzałów i pod gradem kul

Poniższym postem pragnę zainaugurować serię artykułów o tym gdzie można zabrać dziewczynę, żeby nie było nudno. Dlaczego? Piękne dziewczęta na pamięć znają rozkład najbliższego kina, pobliskie kawiarnie, bary – nic ich tam nie zaskoczy. Jeśli zdecydują się tam z wami drodzy czytelnicy wybrać, prawdopodobnie dlatego, że wyjątkowo zależy im na spotkaniu z wami. Czasami warto jednak pomimo głośnego: tak, z przyjemnością, zaskoczyć czymś miłe damy i przygotować dla nich coś, co nie zanudzi ich na śmierć. Właściwie nieskromnie byłoby twierdzić, że miejsce które chcę dziś opisać było moim pomysłem.




Właściwie nasz wystrzałowy wypad był pomysłem Perły, a zarazem prezentem. Takie miejsca znajdują się nieco na uboczu, więc najpierw musieliśmy udać się na romantyczny spacer. Pogoda była dla tego idealna – ostatnie podrygi słońca i złota polska jesień, babie lato i zastępy rodziny, wyposażonych w dziecięce wózki. Dotarliśmy do wielkiego iksa na mapie Chorzowskiego Parku.

Ja wybrałem mniejszą broń :)
W środku uderzył nas huk wystrzałów. Jest naprawdę głośny, dlatego wszyscy noszą szalenie profesjonalnie wyglądające, żółte nauszniki. Można wybrać kilka różnych typów broni, od krótkich pistoletów (bodajże Glocków), poprzez karabinki szturmowe, aż po strzelby. Ja wybrałem pistolety, udawadniając sobie w duchu brak kompleksów.

Jeśli chodzi o sprawy techniczne cena za godzinę rozrywki jest dosyć wysoka. Płaci się za każdy wystrzelony nabój, podejrzewam że z naliczoną prowizją. Żeby więc spędzić tam trochę czasu, trzeba liczyć się z pewnym kosztem. Zabawa jest jednak przednia i warta tych kilku złotych. W porównaniu zresztą do randki w średniej jakości restauracji, cena nie jest zabójcza. Strzelnica, w której byliśmy zapewnia profesjonalną obsługę, w postaci instruktora, który szybko reaguje na każdy wyraz zawahania na twarzy obsługującego broń.Po wszystkim można zabrać ze sobą zużyte tarcze i prawdopodobnie można zwinąć łuskę albo dwie.

Pytanie brzmi – skąd wogóle przyszło nam do głów, żeby tam iść? Czy Perła jest przeszkolonym przez TVN szpiegiem KGB? Jeśli tak, to dobrze się z tym maskuje. Powód jest jednak zupełnie inny. 

Pewnego pięknego dnia Perła popatrzyła na mnie swoimi wielkimi ślipiami i powiedziała: Dachowiec, Słońce ty moje, jak ty chcesz głupi, pisać kryminał, skoro nigdy nie strzelałeś z broni? W kryminałach najważniejsze są piękne kobiety, picie whyski i dużo strzelania, musisz być autentyczny. I ma 100% racji. Twórczy proces uległ dzisiaj symulacji. A poza praktyczną wiedzą zyskałem bardzo przyjemnie spędzony niedzielny wieczór. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz