Poniżej fenomenalny film ukazujący zderzenie dwóch kręgów
kulturowych. Dwóch zachodnich wagabundów, w zestawieniu z plemieniem
Toulambi, z Papui-Nowej Gwinei. Widać na nim najpierwotniejsze ludzkie
uczucia – strach, niedowierzanie, podejrzliwość, fascynację. Co jest
istotne: członkowie plemienia po raz pierwszy spotykają białego
człowieka. Po raz pierwszy widzą przedmioty takie jak... Zresztą
zapraszam do obejrzenia.
Teraz trochę trzeźwego spojrzenia. Podobno cała sytuacja była w pewnyum stopniu oszustwem (tutaj). Albo nie (tutaj). Całość reportażu uzupełniona o komentarz: tutaj.
Jeśli spotkanie miało w sobie chociaż trochę autentyzmu była to najprawdę przepiękna, zmuszająca do myślenia chwila. Niektórzy komentatorzy tego zdarzenia mieli mieszane uczucia: niby pieknie, ale dawać tym ludziom maczetę, karmić ryżem do którego nie są przyzwyczajeni, pokazywać nowe technologie – tak się rodzą bogowie – to arogancja białego człowieka – nie mówiąc już o chorobach, które mogą przynieść. Z jednej strony trudno nie dostrzec w takim rozumowniu szczypty rozsądku. Z drugiej jednak strony, dzięki owej arogancji udało nam się rozszczepić atom.
Mnie nasunęły się inne zgoła wnioski – w cyfrowym świecie takie spotkania zachodzą na każdym kroku. Miliony internetowych kliknięć przenosi nas w miejsca o tak różnych schematach kulurowych, że nie potrafimy dać odpowiedzi, na pytanie: dlaczego? Czasami są to sprawy fascynujące, przerażające, bulwersujące – najczęściej odmienne. Japońskie święto penisa, czy porno z ośmiornicami, indonezyjska fascynacja trzecią płcią, problem narkotykowy na Hawajach (wydawałoby się, że raju na ziemi), kolorowe pióra we włosach plemienia Toulambi, sposób traktowania kobiet w Islamie, czy odmienny krój arabskiego albo hinduskiego pisma, zdjęcia z rosyjskich portali społecznościowych i wiele innych. Wszystko to zmusza nas do myślenia. Podróże kształcą – możemy podróżować, nie wychodząc z domu – oglądając świat poprzez szklaną kulę. Jest to z pewnością tylko substytut, ale pomyślmy, jak wiele rzeczy może szokować ludzi w innych punktach globu w naszych codziennych rutynach. Nigdy wcześniej odkrywanie ich nie było to tak łatwe.
Z pewnością również każdy kontakt pomiędzy cywilizacjami niesie zagrożenia. Tylko czy jesteśmy jeszcze w stanie go powstrzymać? Oczywiście nie. Obserwujemy obecnie brutalne zderzenie liberalnej kultury zachodu z islamskim ekstremizmem – nie znamy nawet jeszcze wyniku spotkania. Obserwujemy wzrastającą potęgę Chin, Indii i Brazylii – regionów, które kiedyś były dominium obcych (dla nich) cywilizacji. Wtedy rozdział pomiędzy ich, a europejskim poziomem technologii był olbrzymi – obecnie możemy zaobserwować jak „podbite” wydawałoby się tereny podnoszą się z kolan. Nie mówiąc już o tym, że podbijając świat Europa była rozwinięta bardziej tylko technologicznie. Dodatkowo nie zawsze znacznie i tylko w technologii wojskowej – naszą siłą był nadmierny przyrost demograficzny. Teraz mamy nieco inny problem. Świat, który znamy za 50 lat będzie wyglądał zupełnie inaczej. Czy lepiej? Miejmy nadzieję.
Na wideo powyżej widzimy to czego doświadczamy na codzień, tylko w skrajnie uproszczonej wersji. A może właśnie w całej okazałości. Strach przed obcym, niedowierzanie, ostrożność, agresja, radość ze spotkania, fascynacja innością. Nasze reakcje są dokładnie takie same. Jeśli chcemy im zarzucić zacofanie technologiczne pamiętajmy, że wynika ono z izolacji. Poza tym, wypadałoby nam w tym momencie posypać głowy popiołem i iść po nauki, do Indii, które wyprzedzają nas o kilka tysięcy lat, w byciu cywilizowanymi. Jeszcze 1000 lat temu na terenach obecnej Polski, byliśmy mniej więcej na poziomie plemienia Toulambi. 1000 lat to nie tak długo. Nigdy jeszcze w historii nie udało się żadnej zachowawczej, czy konserwatywnej sile powstrzymać rozwoju, na długo. Jest on koniecznością – pytanie tylko czy inicjatywa rozwoju wychodzi od nas, czy zostanie on narzucony nam siłą z zewnątrz.
Teraz trochę trzeźwego spojrzenia. Podobno cała sytuacja była w pewnyum stopniu oszustwem (tutaj). Albo nie (tutaj). Całość reportażu uzupełniona o komentarz: tutaj.
Jeśli spotkanie miało w sobie chociaż trochę autentyzmu była to najprawdę przepiękna, zmuszająca do myślenia chwila. Niektórzy komentatorzy tego zdarzenia mieli mieszane uczucia: niby pieknie, ale dawać tym ludziom maczetę, karmić ryżem do którego nie są przyzwyczajeni, pokazywać nowe technologie – tak się rodzą bogowie – to arogancja białego człowieka – nie mówiąc już o chorobach, które mogą przynieść. Z jednej strony trudno nie dostrzec w takim rozumowniu szczypty rozsądku. Z drugiej jednak strony, dzięki owej arogancji udało nam się rozszczepić atom.
Mnie nasunęły się inne zgoła wnioski – w cyfrowym świecie takie spotkania zachodzą na każdym kroku. Miliony internetowych kliknięć przenosi nas w miejsca o tak różnych schematach kulurowych, że nie potrafimy dać odpowiedzi, na pytanie: dlaczego? Czasami są to sprawy fascynujące, przerażające, bulwersujące – najczęściej odmienne. Japońskie święto penisa, czy porno z ośmiornicami, indonezyjska fascynacja trzecią płcią, problem narkotykowy na Hawajach (wydawałoby się, że raju na ziemi), kolorowe pióra we włosach plemienia Toulambi, sposób traktowania kobiet w Islamie, czy odmienny krój arabskiego albo hinduskiego pisma, zdjęcia z rosyjskich portali społecznościowych i wiele innych. Wszystko to zmusza nas do myślenia. Podróże kształcą – możemy podróżować, nie wychodząc z domu – oglądając świat poprzez szklaną kulę. Jest to z pewnością tylko substytut, ale pomyślmy, jak wiele rzeczy może szokować ludzi w innych punktach globu w naszych codziennych rutynach. Nigdy wcześniej odkrywanie ich nie było to tak łatwe.
Z pewnością również każdy kontakt pomiędzy cywilizacjami niesie zagrożenia. Tylko czy jesteśmy jeszcze w stanie go powstrzymać? Oczywiście nie. Obserwujemy obecnie brutalne zderzenie liberalnej kultury zachodu z islamskim ekstremizmem – nie znamy nawet jeszcze wyniku spotkania. Obserwujemy wzrastającą potęgę Chin, Indii i Brazylii – regionów, które kiedyś były dominium obcych (dla nich) cywilizacji. Wtedy rozdział pomiędzy ich, a europejskim poziomem technologii był olbrzymi – obecnie możemy zaobserwować jak „podbite” wydawałoby się tereny podnoszą się z kolan. Nie mówiąc już o tym, że podbijając świat Europa była rozwinięta bardziej tylko technologicznie. Dodatkowo nie zawsze znacznie i tylko w technologii wojskowej – naszą siłą był nadmierny przyrost demograficzny. Teraz mamy nieco inny problem. Świat, który znamy za 50 lat będzie wyglądał zupełnie inaczej. Czy lepiej? Miejmy nadzieję.
Na wideo powyżej widzimy to czego doświadczamy na codzień, tylko w skrajnie uproszczonej wersji. A może właśnie w całej okazałości. Strach przed obcym, niedowierzanie, ostrożność, agresja, radość ze spotkania, fascynacja innością. Nasze reakcje są dokładnie takie same. Jeśli chcemy im zarzucić zacofanie technologiczne pamiętajmy, że wynika ono z izolacji. Poza tym, wypadałoby nam w tym momencie posypać głowy popiołem i iść po nauki, do Indii, które wyprzedzają nas o kilka tysięcy lat, w byciu cywilizowanymi. Jeszcze 1000 lat temu na terenach obecnej Polski, byliśmy mniej więcej na poziomie plemienia Toulambi. 1000 lat to nie tak długo. Nigdy jeszcze w historii nie udało się żadnej zachowawczej, czy konserwatywnej sile powstrzymać rozwoju, na długo. Jest on koniecznością – pytanie tylko czy inicjatywa rozwoju wychodzi od nas, czy zostanie on narzucony nam siłą z zewnątrz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz